środa, 18 marca 2009

Błękitnie czy granatowo? A może zielono?

Plotki o starcie Mariana Krzaklewskiego z podkarpackich list PO nie tylko mnie zaskoczyły - wręcz zrównały z ziemią. Podobnie zresztą jak i wcześniejsze pomysły Prawa i Sprawiedliwości na Pomorzu. Pomysł tych formacji na program dla Podkarpacia wskazuje wyraźnie, że nie ma większych różnic pomiędzy rzekomo "proeuropejską" Platformą a "patriotycznym" PiSem. To wszystko pozory, tak jak pozorna jest rywalizacja i zróżnicowanie programowe między tymi formacjami.

Jako dziecko Podkarpacia trudno było zaczynać swoje fascynacje polityczne od innej niż prawica opcji na politycznej scenie. Tym bardziej, że w 1997 roku AWS miał bardzo silne poparcie instytucji, która w województwie ma dość duże wpływy - Kościoła katolickiego. Obserwowanie moralnej degengrolady i nieudacznictwa politycznego ówczesnej ekipy skutecznie zaimpregnowały mnie jednak na konserwatywną politykę swar i kłótni. Politykę, za którą z tylnego siedzenia odpowiadał Marian Krzaklewski. Politykę, która skończyła się słynną dziurą budżetową Bauca i gospodarczą stagnacją, bardzo na Podkarpaciu odczuwaną.

Zapomnienie o czterech reformach premiera Buzka przyszło szybko - już w 2004 mógł zostać eurodeputowanym. Wygląda na to, że w 2009 roku taka sama szansa stanie przed byłym szefem "Solidarności". Zdumiewające, że dla poprawienia wyniku wyborczego tak PO, jak i PiS gotowe są na wciągnięcie na swoje listy człowieka, którego styl uprawiania polityki budził tak olbrzymi sprzeciw. Sprzeciw, z którego na dobrą sprawę tak PO, jak i PiS wyrosły. Widocznie nie jest to już istotna kwestia dla decydentów.

Swoją drogą to bardzo ciekawe, że niegdysiejszy szef związku zawodowego startować będzie z list partii, proponującej antyegalitarny podatek liniowy i dążącej do rozluźnienia kodeksu pracy tak, by pogorszyć pozycję pracownika. To się nazywa wolta...

Podkarpacie może być inne - może dzięki unijnym funduszom wejść na drogę zrównoważonego rozwoju. To wstyd, że coraz bardziej odkłada się w czasie modernizację linii kolejowej Rzeszów-Medyka, dzięki której można by było w 40 minut dotrzeć z Przemyśla do stolicy województwa. To smutne, że nadal na południowym wschodzie kraju tak wiele jest nietolerancji i uprzedzeń. Sądzę, że to najwyższy czas na zmiany, które sprawią, że będzie można się tu czuć jak prawdziwe Europejki i Europejczycy. Marian Krzaklewski takiego poczucia nie da.

Bartłomiej Kozek

Brak komentarzy: