wtorek, 15 lipca 2008

Płeć, gender, polityka


Popatrzcie na Wasze Rady Miasta, Powiatu albo na podkarpacki sejmik. Ile procent osób tam zasiadających to kobiety? Niewiele - daleko od 50%, jakim średnio są w społeczeństwie, daleko mniej nawet niż 40%, będące naturalnymi widełkami udziału każdej z płci w życiu społecznym, uwzględniające potencjalne różnice kompetencji. Problem w tym, że to właśnie kobiety są lepiej wykształcone od mężczyzn, więc siłą rzeczy, gdyby przyjąć kryterium wiedzy, na wszelakich szczeblach władzy powinno ich być dużo mniej. Niestety, na skutek utartych stereotypów kobiety raczej zamyka się w domach niż pozwala się im realizować.




Rozgorzała dyskusja na temat urlopów macierzyńskich. Rząd PO chce je zwiększyć i tym prostym sposobem jeszcze bardziej osłabić pozycję kobiet na rynku pracy. By przełamać ten zaklęty krąg, niezbędny jest urlop rodzicielski dzielony na dwójkę rodziców. Przy spełnieniu takich warunków, znanych z państw skandynawskich, znacząco zmienia się pozycja kobiety i mężczyzny. Teraz jest ona traktowana jako gorsza alternatywa z powodu faktu, że może mieć dziecko i długo być poza pracą. Kiedy pracodawca nie miałby wyboru i tak czy siak pracownica/pracownik miałby wolne, wówczas nie zwracałby tak dużej uwagi na płeć.




To tylko jedna z kwestii polityki gender mainstreemingu, którą Zieloni mają na sercu. Jest też temat "gender pay gap" - kobieta w naszym kraju zarabia 15% mniej niż mężczyzna na tym samym stanowisku. Olbrzymim problemem są sfeminizowane zawody, takie jak nauczycielki czy pielęgniarki, traktowane przez kolejne władze po macoszemu jako "niemęskie". Molestowanie seksualne nie jest zjawiskiem niespotykanym, co widać najlepiej przy okazji seksafery w Samoobronie czy kontrowersji związanych z prezydentem Olsztyna. Wiedza o życiu seksualnym, oferowana przez szkoła, nie idzie z duchem czasu, a prawo kobiety do wyboru (jeśli nie ma pieniędzy), pozostaje czysto iluzoryczne.




Dobrze, a co ma to wspólnego z Podkarpaciem i gdzie leży tu lokalna specyfika, którą powinniśmy odnaleźć? Mając do czynienia z lokalnym konserwatyzmem i tradycyjnym pojmowaniem ról płciowych, ciężko jest tu zmieniać cokolwiek na szczeblu lokalnym. Nie znaczy to jednak, że jest to niemożliwe. Małym krokiem naprzód byłoby powołanie wojewódzkiego pełnomocnika tudzież pełnomocniczki do spraw równego statusu. O podobne stanowisko na Górnym Śląsku walczą tamtejsi Zieloni 2004 do spółki z Partią Kobiet. Tego typu instytucja pomogłaby tysiącom kobiet, poniżanych w miejscach pracy czy bitych w domach dużo lepiej, niż urząd centralny. Mają pod swoimi skrzydłami mniejszy teren, a zatem większa jest szansa na dostrzeżenie patologii i jej eliminację.




Lokalny samorząd może inicjować, np. poprzez lokalne urzędy pracy, programy skierowane na wkluczanie kobiet na rynek pracy. Zapewniając dobrą sieć publicznych, przystępnych cenowo przedszkoli, umożliwia kobietom pogodzenie ról zawodowych i opiekuńczych. Prowadząc akcje społeczne na temat partnerstwa w relacjach międzyludzkich, prowadzi do odcziążenia kobiet od prac domowych i likwidowania szkodliwych stereotypów, mówiących np. o "typowo męskich" zawodach. Społeczność, w której nie ogranicza się możliwości z powodu różnicy płci, rozwija się w dużo bardziej zrównoważony, harmonijny sposób.




Nie jest tu łatwo z kwestiami płci. Prezydent Rzeszowa, pan Ferenc, ma pretensje do pana Napieralskiego, szefa SLD, że jest antyklerykalny, a on nie będzie, bo mu się dobrze z duchownymi współpracuje. Taka deklaracja z ust człowieka lewicy brzmi kuriozalnie - jeśli z kolei dla większości "lewicowych" i "centrowych" kandydatów w niedawnych wyborach uzupełniających do Senatu prawo kobiet do aborcji nie było oczywistością (a zdarzali się nawet jego gorliwi przeciwnicy, jak Jan Kułaj z PD czy też kandydat PPP), to widać wyraźnie, że jest to trudny teren do prowadzenia progresywnej polityki. Mało kto zdaje się zauważać, że także i tu żyją jeszcze osoby młode, także całkiem nieźle wykształcone, które chcą wpuścić tu więcej powietrza. Warto o tym pamiętać, odważnie proponując rozwiązania, o których mówimy także i na tym blogu.

Brak komentarzy: