sobota, 19 lipca 2008

Pedałowanie i jego perspektywy

Może nie takie, jak na zdjęciu z tegorocznej Parady Równości, ale jednak ma. Tego typu konstrukcje nadają się na wielkie okazje, natomiast zwykły, niepozorny rower poza wielkimi aglomeracjami bywa zupełnie przez miejskie władze olewany. To dość mocne słowo, ale mogę o tym powiedzieć także przez pryzmat Przemyśla. Nie widać tu myślenia o tym, że jednoślady mogą zmniejszyć natężenie ruchu i ułatwić życie mieszkankom i mieszkańcom. Ba, promować turyzm i zdrowy tryb życia! Mówić o tym można sporo, zatem na przykładzie miasta nad Sanem najlepiej pokazać, o co chodzi w zielonej polityce miejskiej, nakierunkowanej na zrównoważony rozwój i ekologiczny transport.


Rowery nie muszą się kojarzyć bądź to ze środkiem komunikacji używanym na wsiach (chociaż nie da się ukryć, że osoby tamże korzystające z jego uroków trzeba pochwalić), czy też z wycieczkami po wertepach i dzikiej głuszy - choć oczywiście i to swój urok ma. Dwukołowiec to pojazd uniwersalny i całkiem nieźle może sprawować się w mieście - wystarczy dać mu szansę. Przede wszystkim promując go jako środek poruszania się osób młodych. Aż dziw bierze, że przy gimnazjach i liceach nie stoi mnóstwo stojaków rowerowych, które mogłyby być wykorzystywane przez uczniów i nauczycieli. Zamiast tego starsze roczniki wolą obijać się samochodami, parkując tuż pod szkołą. Tak przecież być nie musi!


Zobaczmy zatem, gdzie ścieżki rowerowe wydają się najbardziej oczywiste. Z całą pewnością wzdłuż drogi do Medyki, czyli na ulicach 3-go Maja, Jagiellońskiej, Dworskiego, Mickiewicza i Lwowskiej, aż do Medyki. Następnie należałoby puścić długą linię wzdłuż Sanu, umożliwiającą dojazd do Krasiczyna z jednej, a do Radymna - z drugiej strony. Dodatkowo włączyć w plan ulicę Słowackiego, co najmniej do wysokości cmentarza, centrum miasta, a także dojazdy do Monte Cassino, Lipowicy, Kopca Tatarskiego i liceów - drugiego i czwartego. Dzięki temu planowi minimum powstałyby bezpieczne szlaki komunikacyjne, zachęcające do aktywności fizycznej i do rezygnacji z używania samochody. Gdyby jeszcze w newralgicznych miejscach postawić stojaki i wehikuły do wypożyczania, tak jak ma to miejsce w Paryżu czy Londynie, to bardzo możliwe, że w parę tygodni problemy komunikacyjne miasta zniknęłyby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.


Czy tego typu pomysły są realne? Jak najbardziej! Dodatkowo wpłynęłyby pozytywnie na wizerunek miasta i zachęciłyby ludzi do przyjeżdżania i korzystania ze ścieżek ile wlezie. Nie muszę chyba dodawać, że idą za tym pieniądze i prestiż, a o tym marzy chyba każdy samorząd. Udany eksperyment mógłby stać się zachętą dla posostałych miejscowości w regionie do podejmowania podobnych działań. Gdyby było ich dostatecznie dużo, można by nawet pomyśleć o integracji systemów i o rowerostradach z prawdziego zdarzenia. Tego typu pomysły naprawdę nie są najdroższymi inwestycjami na świecie, a pomagają zaoszczędzić ludziom pieniądze. Po kupnie roweru bardzo szybko okazuje się, że dużo mniej wydaje się na benzynę czy na bilety komunikacji miejskiej, że o taksówkach nie wspomnę.


Byłoby miło doczekać realizacji tego typu pomysłów. Im szybciej, tym lepiej - dla naszych portfeli i kondycji fizycznych!

Brak komentarzy: